10% ogólnej populacji dzieci wydaje się mało znaczącym odsetkiem, jednak kiedy uświadomimy sobie, że ogólna odporność populacji jest zapewniona dopiero wtedy, gdy 95% ludności jest zaszczepiona możemy powoli się zastanawiać czy nic nam nie zagraża. Jak na dzień dzisiejszy jeszcze nie, ale za kilka lat, jeśli nadal ta tendencja będzie się rozwijała możemy mieć problem z nawrotem dawno zapomnianych w Polsce chorób. Już dziś wzrasta liczba zachorowań na krztusiec czy różyczkę. W wypadku różyczki w okresie od 1 stycznia 2011 r. do 30 kwietnia 2011 r. zanotowano wzrost liczby chorych o 400 os./100 tys. w porównaniu z rokiem ubiegłym.
Co wpływa na niechęć rodziców do szczepienia dzieci? Przede wszystkim duża ilość medialnych wiadomości mówiących o szkodliwości szczepień. Pojawiła się grupa osób tworząca ruch antyszczepieniowy, chyba nie do końca zdając sobie sprawę z konsekwencji takich działań. Należy pamiętać, że w XXI wieku łatwo jest przywieźć chorobę nie występującą w Polsce nawet z odległych zakątków ziemi.
Zawleczenie może szybko doprowadzić do epidemii. Taka sytuacja miała miejsce chociażby w Anglii, gdzie pod wpływem ruchów antyszczepieniowych zarzucono szczepienia przeciwko krztuścowi. Doprowadziło to do nawrotu choroby często z ciężkimi powikłaniami. Na skutek zanotowanych zgonów dzieci spowodowanych tą chorobą przywrócono masowe szczepienia. Podobna jak w Anglii sytuacja zaistniała w Rosji po zaprzestaniu szczepień p/ko błonicy. W roku 1994 doszło tam do epidemii (prawie 40 000 zachorowań). Obserwuje się również wielokrotny wzrost zachorowań na krztusiec i odrę na terenie Europy Zachodniej.
Dlatego też zanim powiemy "nie szczepię swojego dziecka" warto dokładnie zapoznać się z tą tematyką.
człowiek każdego dnia uczy się nowych rzeczy, polecę tego bloga znajomym.
OdpowiedzUsuńTen wpis jest bardzo interesujący
OdpowiedzUsuń